Winnicka w tygodniowym zestawieniu po raz drugi. Znowu z trudnym tematem. Nadal w pięknym stylu. Tym razem w reportażu pisanym na spółę z Dionisiosem Sturisem.
W policji mówiło się: nigdy nie zapomnisz pierwszego martwego dziecka. A co jeśli podczas jednego patrolu odkrywasz od razu trzy? A potem jeszcze kolejne?
Jedni podczas rodzinnego grilla rozmawiają, jedzą kiełbaski. Inni – jak np. Damian Rzeszowski, wpadają na pomysł, żeby zamordować wszystkich członków swojej rodziny. I robią to z pełnym okrucieństwem, w biały dzień, posiłkując się 6-calowym nożem kuchennym…
„Głosy”, to historia głośnego morderstwa sprzed lat, do którego doszło na jednej z najbardziej malowniczych wysp Wielkiej Brytanii, a którego bohaterem został trzydziestoletni mężczyzna z Nowego Sącza. Damian Rzeszowski. Sąsiad z rodzaju tych, którzy na klatce schodowej zawsze odpowiadają na dzień dobry i z cyklu: taki był spokojny, no kto by pomyślał.
Winnicka i Sturis wracają na wyspę Jersey, żeby odtworzyć to, co w sierpniu 2011 wydarzyło się w St. Helier, stolicy wyspy. Praca nad książką trwała kilka lat. Reporterzy wnikliwie studiowali akta sprawy, śledzili wszystkie nagrania z procesu, by później w swojej książce próbować odpowiedzieć na pytanie: co dzieje się w głowie młodego mężczyzny, który posuwa się do tak dramatycznego czynu. Czy kieruje nim czysta agresja, czy stoi za tym coś więcej: głęboka depresja, psychoza, w końcu głosy? Co słyszał Damian Rzeszowski i dlaczego w efekcie zabił swoją rodzinę? Tego nie wie nikt.
Sprawa Rzeszowskiego to nie wszystko. Na drugim planie książki mamy bowiem szersze tło: życie emigrantów (przewodni temat twórczości dziennikarskiej Winnickiej) oraz analizę społeczeństwa zamieszkującego Jersey. Przyznam, że te dwie ostatnie kwestie były dla mnie dość naciągane – miałam wrażenie, że są doklejone do książki trochę na siłę, byleby wypełnić odpowiednią liczbę znaków w arkuszu wydawniczym. Ze znużeniem kartkowałam również kolejne transkrypcje nagrań z sali sądowej – jak dla mnie było ich w książce zdecydowanie za dużo.
Podsumowując: książkę przeczytałam z zainteresowaniem, ale nie zachwyciła mnie tak mocno, jak wcześniejsze publikacje Winnickiej (twórczości Sturisa nie znam). Sama tematyka tego reportażu jest mocna, przejmująca, struktura tekstu już trochę mniej.
Jak dla mnie, solidna czwórka z plusem!