Jeśli inspirować się ciekawymi książkami, dobrymi wnętrzami i fascynującymi ludźmi, to kiedy, jak nie w poniedziałek? Chodźcie na nową porcję polecanych przeze mnie miejsc, osób i rzeczy.
- Nowa w Szwecji – czyli moje świeżutkie blogowe odkrycie. To dziennik prowadzony przez Ankę, młodą matkę, która mieszka w Malmo i chętnie dzieli się ze swoimi czytelnikami przemyśleniami z życia na emigracji. A pisze tak dobrze, fajnie i celnie, że jej notki po prostu się połyka. Polecam!
- Przygotowuję sobie listę miejsc, które chciałabym w tym roku odwiedzić i podczas przeczesywania terenów Rudaw Janowickich, trafiłam na Jeleniówkę, a potem zobaczyłam, że Edki już tam były i zachęcili mnie jeszcze bardziej, żeby pojechać w to miejsce.
- O polskim biurze architektonicznym COLOMBE pisałam już kiedyś, zachwycając się jednym z mieszkań, dziś po raz kolejny chciałabym Wam polecić ich realizację. Patrzcie tutaj.
- „Nie zmuszaj mnie do całowania czy przytulania” czyli Blog Ojciec w krótkim, ale jakże trafnym wpisie. Przyznam, że do dzisiaj się nad tą kwestią nie zastanawiałam, ale absolutnie popieram autora i wdrażam ten sposób myślenia w swoje życie.
- Płaszcz COCO od polskiej marki ELEMENTY. Czyli ubranie, na które czaję się od dłuższego czasu, ale wciąż szkoda mi pieniędzy.
- Jeśli chodzi o seriale, ostatnio skończyłam oglądać dwa sezony Domu z papieru. Rozumiem, dlaczego ludzie zachwycają się tą produkcją, wszystkie odcinki obejrzałam z wielką przyjemnością.
- W styczniu udało mi się przeczytać trzy książki. M. Richmond, Rok we mgle (kupicie ją m.in. tutaj) – powieść o życiu po zaginięciu dziecka. Sam pomysł na książkę był ciekawy, ale fabuła ciągnęła się niemiłosiernie, a zakończenie było mało realistyczne, więc finalnie oceniam tę pozycję na taką sobie. R. Acosta, Najszczęśliwsze dzieci na świecie, czyli wychowanie po holendersku (dostępna np. tu) – o tym, w jaki sposób Holendrzy wychowują swoje dzieci piszą dwie matki emigrantki, porównując zachowania swoich nowych sąsiadów ze swoimi dotychczasowymi doświadczeniami. Jest tu kilka ciekawych zagadnień, takich jak to, że dzieci w Holandii od najmłodszych lat same bawią się na dworze (bez dozoru rodziców) i nikogo nie dziwi 3, czy 4-latek biegający sam po podwórku; albo że pożądanym modelem porodu w Niderlandach jest tylko i wyłącznie ten domowy, ale ostatecznie książka niespecjalnie wnosi w życie czytelnika jakąkolwiek nowość. Trzecia książka to natomiast perełka – D. Sukegawa, Kwiat wiśni i czerwona fasola (z lubianego przeze mnie Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego) – niepozornych rozmiarów japońska powieść o poszukiwaniu własnej pasji, tożsamości, o niezwykłej sile przyjaźni. Momentami wzrusza, chwilami daje do myślenia. To naprawdę dobra lektura.
Fot. Jowita Pietroń