Na dobry początek tygodnia dzielę się z Wami wspomnieniem ostatniego weekendu.
Prawdopodobnie ostatni tak ciepły weekend tego roku postanowiliśmy wykorzystać na odwiedzenie czeskich sąsiadów. Zapakowaliśmy w plecaki prowiant (to ja) i w typowym dla siebie stylu pierwszą jego część zjedliśmy już na trzydziestym kilometrze trasy (to też ja). Na tylnej kanapie usadziliśmy naszego psa – który swoją drogą jest najlepszym kompanem na świecie do eksplorowania świata (gdybyście zobaczyli ten merdający horyzontalnie ogon, uśmiechniętą od ucha do ucha mordę – zrozumielibyście, o czym mówię) i ruszyliśmy w drogę.
Karlova Studánka
Na pierwszy cel podróży obraliśmy uzdrowiskową miejscowość Karlova Studánka, z malowniczą góralską zabudową. Drewniane budynki sanatoryjne pochodzą z pierwszej połowy XIX wieku i część z nich działa do dziś, serwując swoje usługi spragnionym kuracjuszom. Po krótkim spacerze po miasteczku, udaliśmy się na szlak wzdłuż Doliny Białej Opawy – ze względu na późną godzinę nie zdecydowaliśmy się jednak wejść na najwyższy szczyt w okolicy (Praděd), ale niżej również było fajnie.
Zlaté Hory
W drodze powrotnej, w poszukiwaniu miejsca na godną strawę, zahaczamy o Zlaté Hory. Najpierw trafiamy do uroczej restauracji Hotýlek u Pekina. Panuje tu świetna, rodzinna atmosfera, jest piękny zielony piec kaflowy, a w dodatku akceptują zwierzęta. Czaimy się na zupę czosnkową, której ponoć warto spróbować, ale jako że nie ma jej w menu, decydujemy się na inne dania – które przy zamawianiu każdorazowo wywołują nasz uśmiech na twarzy – czy można się w ogóle nie uśmiechać, słysząc te wszystkie zabawne wyrazy i zdrobnienia? No nie ma opcji. Na ten przykład, jako pierwsze na stół wjeżdżają opékané brambory i zelenina.
Rejviz
Najedzeni, ruszamy kawałek dalej do Rejviz, jednej z najwyżej położonych miejscowości na terenie Śląska, nazywanej również perłą Jesioników. Typowo górska zabudowa, z zapierającymi dech w piersiach drewnianymi chatami zdobyła moje serce (jak widzicie, niespecjalnie trudno mnie zachwycić). W takiej wiosce, to mogłabym mieszkać. Nie zatrzymujemy się już w żadnej gospodzie i z mocnym postanowieniem powrotu, mkniemy do domu.