W anglojęzycznym tłumaczeniu książki, tytułowi Bieguni zmieniają się na loty („Flights”) – i jak dla mnie trop ruchu, płynności, zmiennej perspektywy, ulotności jest jedynym, który w 100% wyłapuję ze stron tej książki.
Trudno przy lekturze „Biegunów” mówić bowiem o jakimś całościowym zrozumieniu. Sama autorka w rozmowie z Gazetą Wyborczą mówiła: „Każdy recenzent zauważa w tej książce coś innego, wyciąga inne wątki i składa je w inną całość. Takie było zresztą założenie jej formy – powieści konstelacyjnej, jak ją sobie nazwałam. Wątki w niej zawarte, motywy, idee są pretekstem do ustanowienia własnego porządku czytelniczego. Ma zadziałać jak test projekcyjny – rzutujemy na nią własne sensy.”
Świat jest gotowy do wywrotki. Tylko umownie podłoga jest pod nogami, a sufit nad głową.
W „Biegunach” autorka co rusz wodzi za nos, na chwilę pozwalając być świadkiem czyjejś podróży, a potem gubi lub zaciera trop. Jej zapiski, są jak karteluszki zabazgrane długopisem, które znalezione pod ławką na dworcu, albo wciśnięte za siedzenie w samolocie, czasem trudno odczytać, wyłuskując z nich zaledwie jedno czy dwa zdania. Ale zdarza się, że to jedno, jedyne zdanie wystarczy. „Bieguni” to forma utkana z obrazów, anegdot, komentarzy. Jedne opowiastki ciągną się tu przez kilka stron, inne kończą się na dwóch akapitach… Przyznam, że nie była to dla mnie łatwa lektura. Momentami nużyła mnie mocno (szczególnie wszelkie odniesienia do historii) i gdzieś przez głowę przechodziła mi myśl: czy gdyby nie była to książka Noblistki, myślałabym o niej równie ciepło, miałabym w sobie na tyle cierpliwości, by nie rzucić nią w połowie lektury o ścianę? Nie wiem. Oczywiste jest jednak to, że Tokarczuk robi to celowo – idzie w skomplikowane odniesienia i metafory, nawet kosztem zagubienia czytelnika.
(…) uczono nas tutaj, że świat da się opisać, a nawet wyjaśnić za pomocą prostych odpowiedzi na inteligentne pytania.
W „Biegunach” znajduje się fragment, który mógł być inspiracją do napisania wykładu noblowskiego „Czuły narrator”. W 2007 roku Tokarczuk pisała już bowiem tak: „Jesteśmy drodzy Państwo świadkami tego, jak ludzkie ja rośnie. (…) W przeszłości ledwo zaznaczone (…). Teraz puchnie, anektuje świat”. Fragment ten jak ulał pasuje do jej noblowskiej wypowiedzi o współczesnej narracji świata prowadzonej pierwszoosobowo.
Nie umiem do końca opisać, o czym ta książka jest. W recenzjach znajdziecie takie określenia, jak: filozofia podróży, literatura pogranicza, materia ruchu.
Ja odnalazłam w niej spokój.
(…) Do pisania na torebkach skłaniają tylko niepewność i niepokój. Ani klęska, ani największy sukces nie sprzyjają pisaniu.