Odnoszę wrażenie, że tkwię w świecie bylejakości: prowizorycznych rozwiązań, które miały być na chwilę, a zostały już na zawsze.
Sterty przypadkowych filiżanek z logotypami firm budowlanych, upchanych naprędce po kuchennych szafkach (a ja przecież nawet nie lubię kubków bez ucha), brzydkich kapci udomowionych ostatecznie po dwóch sezonach zimowych (bo ciepłe i mama kupiła, to przecież nie wyrzucę); rozmazanych w kalendarzu śladów po jednorazowych długopisach od pani z banku.
Bruno Schulz pisał, że dajemy pierwszeństwo tandecie. Po prostu porywa nas, zachwyca taniość, lichota, tandetność materiału.
Jednym słowem: akceptujemy dziadostwo, pozagatunkowość. Nie razi nas wszechobecny skaj – marna imitacja w każdej dziedzinie życia. Media alarmują, że Polacy uwielbiają pławić się w podróbkach, dokładając się tym samym do bezpośredniej przyczyny utraty ponad 29 tys. miejsc pracy w kraju. O zakupach na Aliexpress wypowiadamy się jak o najlepszym interesie życia; oszczędzamy na tym, na czym nie trzeba – kupując marnej jakości produkty spożywcze, nadrabiając za to wieczorem lampką alkoholu z najwyższej półki. Najładniejsze ubrania zostawiamy na kiedyś, na potem, na jutro, na niedzielę, przez większość życia wyglądając po prostu przeciętnie. Czy naprawdę tylko na to nas stać?
*Jeśli taki jest nasz smak, taki będzie świat według naszego gustu.
*(Parafraza cytatu B. Schulza / Traktat o manekinach)