OCZEKIWANIA KONTRA RECZYWISTOŚĆ: CIĄŻA I PORÓD

Czyli krótko o tym, jak moje wyobrażenia zostały zdeptane przez rzeczywistość.

CIĄŻA

I trymestr nie taki oczywisty

Książki, filmy, artykuły prasowe i fora internetowe utwierdzają człowieka w przekonaniu, że I trymestr ciąży to jedno wielkie rzyganie. Po ujrzeniu dwóch kresek na teście (hurra!) i potwierdzeniu ciąży przez lekarza, wypatrywałam tych nudności, jak głupia. Przecież wszystkie laski mają mdłości, chwilę po tym, jak dowiedzą się, że są brzemienne! A u mnie cisza. Na sto procent coś jest nie tak! Takie myśli towarzyszyły mi na samym początku mojego odmiennego stanu. Zamiast się cieszyć, marzyłam, by być tym podręcznikowym obrzygańcem.

Gdzie ten brzuch?

No i znowu – w filmach praktycznie kilka chwil po zapłodnieniu kobietom magicznie powiększa się brzuch (i biust). U mnie, właściwie do końca szóstego miesiąca niewiele było widać. Ja chcę brzuch, taki do głaskania i żeby ludzie na poczcie w końcu zaczęli przepuszczać mnie w tej niekończącej się kolejce (niestety, nawet z brzuchem jak stąd do Krakowa, jak jeden mąż, udawali, że mnie tam z nimi nie ma. Czyli ciąża jako peleryna niewidka). Każdego poranka wstawałam z nadzieją, że to będzie ten dzień, kiedy obudzę się bez własnego pępka. I oczywiście, że nadszedł, a razem z nim 14 kg na plusie i oswajanie nowej dyscypliny olimpijskiej – przewracanie się z boku na bok oraz wstawanie z łóżka na jeden raz.

PORÓD

Poród jest spoko

Nie wiem dlaczego tak się psioczy na rodzenie. Całe życie bałam się porodu – filmiki na Youtube, relacjonujące rozwiązanie wydawały mi się czymś tak strasznym i nie do pojęcia, że nawet nie chciałam się zastanawiać, co to będzie, kiedy sama kiedyś znajdę się na porodówce. Tymczasem w ciąży zupełnie mi się odmieniło. Poród miał być ostatnim etapem przed poznaniem własnego dziecka. Zamiast się bać, wypatrywałam go więc z utęsknieniem. Oczywiście, że miałam obawy, ale uznałam, że strach przed bólem jest dla słabeuszy. Idę, rodzę i wychodzę. Proste.

Jak się domyślacie, poród, który codziennie wałkowałam sobie w głowie, na żywo wyglądał zupełnie inaczej. Całe szczęście, bo w rzeczywistości było o wiele lepiej! Bolało mniej, niż się spodziewałam – wciąż jak skurwesyn, ale jednak do przeżycia.

Połóg to zło

No więc o ile o rodzeniu mówi się sporo złego, o tyle o połogu, młodszym bracie porodu, często się milczy. A przecież to naprawdę trudny okres. Już nawet nie mam na myśli samego krwawienia – tutaj również spodziewałam się czegoś wielkiego, na co wskazywały zakupione przez mnie podpaski Bella Mamma, tymczasem okazało się, że miewam bardziej obfite miesiączki). Ale te wszystkie towarzyszące mu smaczki – kiedy Twoją największą fobią okazuje się wyjście do toalety na dwójkę (przepraszam za dosłowność, ale tak – kobiety po porodzie siłami natury miewają hemoroidy, albo zaparcia. Albo obie rzeczy jednocześnie. A jeśli dodacie do tego jeszcze szyte krocze, wyjdzie zestaw godny zostawienia w WC kilku wiader łez). Żeby nie było Wam mało, dorzućmy do tego wszystkiego bolące brodawki, obkurczającą się macicę oraz buzujące w żyłach hormony (o co im, do kurwy nędzy chodzi?), i wyjdzie Wam doskonały portret poporodowy (choć zdecydowanie adekwatniej byłoby użyć sformułowania: portret trumienny).

PS W kolejnym odcinku cyklu Oczekiwania kontra rzeczywistość rozprawię się z macierzyństwem. Czyli np. opowiem o tym, jak marzyłam o błogich, wiosennych spacerach, a stanęło na tym, że z wózkiem mam odwagę odwiedzać jedynie Tor Wyścigów Konnych. Tam na dźwięk wrzasku mojego dziecka odwracają się jedynie konie, a nie całe osiedle. Wyczekujcie!